piątek, 24 kwietnia 2009

Zdałam egzamin...

...co nie oznacza, że umiem mówić po angielsku. Oznacza jednakże, że czytam, piszę i rozumuję w tym języku lepiej, niż przeciętny Brytyjczyk po podstawówce. Ze względu na rządowe przepisy i na to, że chciałam uczyć się za darmo, moja nauczycielka zakwalifikowała mnie nie jako imigranta na kurs ESOL (English for Speakers of Other Languages), tylko jako tutejszego człowieka pragnącego rozszerzyć kwalifikacje. Zapisała mnie więc na kurs 'Adult literacy level 2'. Hmmm... Po przyjeździe do Warrington, półtora roku temu, nie umiałam sklecić zdania po angielsku (jestem z pokolenia j. rosyjskiego z przymusu i j. niemieckiego z przydziału). Obecnie czytam prawie wszystko jak leci, rozumiem co mówią do mnie w radio i w sklepie, a także oglądam filmy (TV nie mamy, bo jesteśmy konsekwentni, nie mieliśmy telewizora w Polsce, nie mamy i tu). Potrafię się o wszystko zapytać, nie zabłądzę i dojadę gdzie potrzeba. Potrafię się nawet od biedy wykłócić o swoje. Ale ta moja angielszczyzna, litości! Podejrzewam, że gdybym zaczęła tu pracować, mówiłabym po miesiącu całkiem nieźle. Ale kto zatrudni Ciotkę na niezbyt piękne oczy do pracy innej niż fizyczna? Nie żebym się bała fizycznej roboty, i takie etapy miałam w swojej karierze. Ale nie wierzę, że podczas zamiatania magazynów rozwinę swoje umiejętności językowe.

No nic, na razie nie szukam tu pracy, bo wygląda na to, że niedługo przestanę być Ciotką z Warrington i zostanę Ciotką z - być może - Oxfordu. Albo okolic. A może z innej części Wielkiej Brytanii. Kuba postanowił zmienić robotę, z czym się pewnie uwinie bardzo szybko. Ja się ze swojej strony cieszę, że niezależnie, dokąd się przeprowadzimy, nie będę już jak dziecko we mgle i nie będę szlochać o pomoc przy zakupie majtek lub aspiryny. Myślałam przez chwilę, czy nie uderzyć tu w edukację, ale raczej nie... Przeglądnęłam programy i podręczniki i widzę, że z przedmiotami ścisłymi jest tu gorzej, niż w Polsce. To zostanę przy dekupażu, pouczę się trochę i może kiedyś otworzę mały sklepik. Tutaj rękodzieło jest w cenie :-)

A jak wyszłam z egzaminu, to po drodze miałam charity shop i wygrzebałam taką misę:Misa jest porządna, duża (ponad 30 cm średnicy), drewniana i jeśli ktoś ma pomysł, co z nią zrobić, to jestem otwarta na propozycje. Bo ja mam przed oczami słoneczniki, ale to jakby ciotkowe wariactwo i niewykluczone, że należy je wykorzenić...

14 komentarzy:

  1. Gratulacje od analfabetki!!!!
    Co do misy - jej kształt skojarzył mi się z wazą kamienną. Zrobiła bym z niej typowe wariactwo - przestylizowała bym ją na szkliwioną, szarą, spękaną kamionkę, z delikatnym monochromatycznym dekorem w formie ornamentu

    OdpowiedzUsuń
  2. Kłaniam się nisko czyli innymi słowy składam serdeczne gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszko, o ile potrafię zapewne uzyskać wygląd z grubsza kamienny, to o spękania się boję po ostatnich osiągnięciach :-) Ale może rzeczywiście pójdę w tym kierunku, bo jakoś nie mam melodii na kwiatki. A efekt szkliwienia to jak, są jakieś specjalne preparaty? Bo prawdę mówiąc nie wiem nic na ten temat. Czy może wystarczy błyszczący lakier?

    Dzięki za gratulacje! Ale, Kasandro, niskie ukłony to nie w moim kierunku. Mnie wystarczy serdecznie poklepać po plecach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje gratulacje,a co do misy jestem spokojna o Twoją wene i niecierpliwie czekam na efekt końcowy,bo komódka po prostu bajka...pozdrawiam...a i jescze jedno od jakiegoś czasu zastanawiam sie jak mogę dodać Twojego bloga do ulubionych i niestety ''blondynka'' sie pogubiła jeśli możesz poradz prosze...pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki, teso :-) I skoro zgłaszają się obserwatorzy, dodałam odpowiedni gadżet.

    OdpowiedzUsuń
  6. O widzisz, a ja wczoraj robiłam taką misę ;) To znaczy bez nogi, ale podobną. Za 3 tygodnie będzie gotowa, to ci pokażę.

    OdpowiedzUsuń
  7. No moje seredeczne gratulacje, jestem pod wrażeniem! A z misą zrobiłabym tak samo jak AgaB
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. No to w takim razie przyjezdzajcie do Berkshire!:)

    Co do angielskiego, to jak potrafisz sie dogadac, szukaj smialo pracy, nie ma co tracic czasu, ja jestem tego dobrym przykladem (chociaz angielskiego ucze sie i ucze - i konca chyba nigdy nie bedzie... a akcent to juz w ogole mam nie taki jak trzeba;), ale co tam, nie mozna za bardzo sie przejmowac).
    3mam kciuki i przesylam pozdrowienia:).

    A, misa fajna, mi sie podoba taka jaka jest:) (ale ja nie jestem za bardzo fanka decoupage, wiec moje zdanie sie jakby nie liczy)...

    OdpowiedzUsuń
  9. Leno, wcale nie jest łatwo szukać pracy jak się umie tylko 'dogadać'. Znaczy, tak przypuszczam, nie wiem, bo nie szukałam. Na razie przede mną inne 'atrakcje', ale jak się wygrzebię, to pewnie przestanę marnować czas i wezmę się do roboty.

    Misę oczywiście zrobię po swojemu, ale nie widzę problemu w tym, że nie jesteś fanką deku. Ja na przykład nie jestem fanką bielenia mebli i innych przedmiotów, a z przyjemnością zaglądam do babek, które tak sobie urządzają domy. I wcale nie żeby krytykować ;-)

    O, ale jaja. Rzeczywiście Oxford to Berkshire. Ale nie ma się co rozpędzać, bo mąż dopiero jedzie na rozmowę o konkretach. Natomiast jeśli gdzieś tam wylądujemy, to albo w Abingdon, albo w Didcot.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuje Daisy...pozdrawiam serdecznie..

    OdpowiedzUsuń
  11. Możesz kupić specjalny preparat szklący - np. firmy Maimeria, ale parę warstw błyszczącego lakieru tez powinno dobrze wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluje egazminu.
    A tak odnosnie pracy. Ona tez byla emigrantka, ale tak sie nauczyla jezyka(bez szkoly), ze pracowala w firmie sprzedajacej mrozonki przez telefon. A potem sprzedawala samochody.A gdy wrocila do Polski, zalozyla szkole jezykowa :) Wiec wszystko przed Toba...:)
    Mila jest piekna, ja oczami wyobrazni widze w niej roze...

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki, Ezieto, za tę historię. Przy mojej podkopaniej nieco wierze we własne możliwości budująca jest wiedza, że inni sobie radzą. Skoro inni, to czemu nie ja :-)

    Lubisz ludzi, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  14. Daisy, wiem ze nie jest latwo, szczegolnie teraz ale z drugiej strony nie ma tez co czekac za dlugo z szukaniem lepszej pracy:), troche wiary w siebie zawsze sie przydaje:).

    Tak czy owak mysle, ze jestes na dobrej drodze. Bede uparcie;) trzymac za Ciebie kciuki i za Twojego meza za znalezienie nowej pracy tez.
    (Ja mieszkam blizej okolic Reading i Windsor, ale Oxford i Didcot tez kojarze...)

    O, ja tez z przyjemnoscia sobie ogladam prace decoupagowe (tak jak Ty "bielone" domy), nie jest tak ze mi sie nie podobaja, tylko u siebie nie moge znalezc jakos na nie miejsca. Ale poogladac czemu nie:).

    Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń