niedziela, 10 maja 2009

Carboot, Crosby i takie tam...

Na początek chciałam odszczekać to, co naszczekałam w poprzednim poście. Konkretnie w części dotyczącej moich podejrzeń. Jak napisałam - próbowano przejąć konto, a w świetle ostatnich moich przygód miałam powody by przypuszczać, że znam sprawcę. Nie miałam racji - co mnie cieszy, bo miło wiedzieć że to całkiem obcy człowiek był tak podły. Moje konto było atakowane jako jedno z wielu, akcja miała szeroki zakres, pewne szczegóły można znaleźć na Wykopie.

A teraz do rzeczy.

Udało mi się sprzedać zegar w maki i kafelki w żaglówki. Co prawda zieleń na zegarze była za mało zielona, za bardzo oliwkowa, ale przeszło... Znaczy, zarobiłam kasę, którą postanowiłam wydać na pchlim targu. Pojechaliśmy na car boot sale tym razem z Danielą, bo ona dotąd nie zaznała tej rozrywki.

Dzisiaj nie było tak oszałamiających rzeczy, jak poprzednim razem. Kasy więc nie roztrwoniłam. Widziałam co prawda piękny, drewniany, okrągły stolik z fikuśną półeczką pod spodem, ale niestety - metraż nam się nie powiększył. Ale udało mi się wyczesać (w kolejności) małe, drewniane pudełeczko, dwa niewielkie świeczniki, drewnianą tackę i - ku mojemu zachwytowi - dwa bawełniane, niciane obrusy, praktycznie bez śladów użytkowania. Jeden jest na spory, najlepiej owalny stół, drugi na mały kwadratowy. Daniela zadała mi nietaktowne pytanie, czy mam duży stół. Jakby nie wiedziała, że nie mam. Hmmm... No to co? Domu nie mam, stołu nie mam, ale za to mam dwa obrusy na dobry początek. W końcu muszę mieć je na co położyć, nie? Coś się wymyśli.Na zdjęciu powyżej moja dzisiejsza, skromna acz całkiem zadowalająca zdobycz, nieodkurzona. Kasy wydałam tyle co nic, więc zostanie mi na inne przyjemności :-) Kuba kupił znowu książki, sześć tomów Toma Clancy, zdjęć sensacji już tu nie pakuję.

Po rozrywce postanowiliśmy jeszcze odpocząć aktywnie i pojechaliśmy nad morze. Tym razem do Crosby, bo Daniela nie widziała wcześniej Antony Gormley's Another Place...Postać na zdjęciu, to jedna z setki figur rozstawionych wzdłuż trzech kilometrów wybrzeża w Crosby, niedaleko Liverpoolu. Każda z tych stalowych figur to naturalnej wielkości postać twórcy, Antony'ego Gormley'a. Nie stoją rzędem koło siebie, znajdują się w różnej odległości od brzegu, niektóre zupełnie pod wodą, wszystkie zwrócone twarzą w kierunku otwartego morza. Symbolizować mają indywidualne i uniwersalne uczucia, kojarzące się z emigracją - smutek rozstania, lecz też nadzieję na nowe, lepsze życie w Innym Miejscu...

A to emigrantki ze Wschodu (Kuba swojego pyska nie pokaże za nic):Co do wschodniej emigracji - okazuje się, że my, Polka i Słowaczka, jesteśmy prawie takie same. Wychowane w podobnych czasach i warunkach, mamy podobne poglądy i potrzeby. Doskonale się rozumiemy, polubiłyśmy się od pierwszego wejrzenia i już ogarnia mnie rozpacz na myśl, że pewnie niedługo się pożegnamy...

15 komentarzy:

  1. Gratuluje sprzedazy, gratuluje zakupow i zazdroszcze wycieczki, dobrze, ze to jednak byl szeroko zakrojony atak, a nie indywidualna proba przejecia konta.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Również przyłączam się do gratulacji, a co się tyczy zieleni- to oliwkowe jest bardziej twarzowe;)))
    Dziwi mnie postawa tajemniczego Kuby, bo jakże to tak- inni pokazują bynajmniej nie twarze i stoją przy tym jak skamieniali, a Kuba nie może się zmusić do pokazania swego oblicza i to w ubraniu?:>:D
    ps. zapraszam do siebie Ciotko, cUś tam dla Ciebie czeka z tym, że uprzedzam- nie jest to stół więc Twoje przecudne obrusy jeszcze będa musiały poczekać:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już nie wiem, co bardziej nasyciło mnie radością, pierwsza oda, czy druga oda, czy schaboszczak wirtualny :-) Chyba jednak 'kwiecie anglosaskich pól' najmocniej rzuciło mną o glebę :-)))
    JaaaaCieeee, no wstrząsające :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę pchlego targu.Cudeńka kupujesz i pewnie za bezcen. A te rzeźby to fajny pomysł.Niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to dobrze, że już się wyjaśniła sprawa "tajemniczego wielbiciela" Twoich haseł :-).
    Zazdraszczam pchlego targu!
    Figury robią wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
  6. też uwielbiam carbooty - co niedziela na nich jestem :) i też z wielu wypatrzonych rzeczy muszę rezygnować ze względu na bardzo oporny metraż, za nic nie chce się powiększyć :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne rzeczy wynajdujesz na tych carbootach, świeczniki są dokładnie takie jakich szukam...;-)
    ...no i zazdroszczę spaceru brzegiem morza, w dodatku z figuralnymi atrakcjami...:)

    OdpowiedzUsuń
  8. O, Mollik, kolejna emigrantka :-) Szkoda, że mamy do siebie daleko...
    Jolinko, ja na carbootach wynajduję JESZCZE fajniejsze rzeczy. Co z tego, skoro nie mam domu wielkiego jak stodoła, tylko 'one bedroom flat' :-(

    Z tym pchlim targiem to nie rozumiem, jak mogłam przez półtora roku skrzętnie omijać to wydarzenie! A moja przyjaciółka mieszka tu prawie cztery lata i jeszcze nie była! Może to i lepiej dla niej, bo jak raz trafi to wsiąknie, a ona zbieraczka jako i ja...

    A te rzeczy naprawdę za bezcen.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super. No to czekam na butelkę z okienkiem :-) TAk myślałam o butelce i po Luksusowej jest fajna butelka z takimi łukami.Nadała by się na taką pracę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przejrzałam Twoje prace na google i wiesz...piękne są. Skrzynka chińska to dzieło sztuki,lampa, młynek i butelka chińska + skrzyneczka są boskie. Powiedz mi skąd bierzesz takie swietne motywy? To nie są serwetki, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  11. Znów o Pchlich targach, "bendem" brała relanium przed czytaniem Twojego bloga. Co do figlarnych figurek - na pierwszym zdjęciu sadziła, ze to jakiś facio wykąpał się w algach i tylko dziwiłam się, że u Was tak ciepło;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kasiu, dzięki za dobre słowa, pierwszy raz ktoś tak wysoko ocenił moje prace! Dzieł sztuki tam nie ma, ale mogę bez fałszywej skomności napisać, że niektóre są bardzo ładne. Odpisałam Ci też na priva.
    Agnieszko, każdy chwali się, czym może... Ja też spazmów dostaję na tym i owym blogu, palcem nie wskażę. Nie raz dawałam do zrozumienia, komu czego zazdroszczę i jak bardzo.
    Natomiast pan bez majtek ze zdjęcia co prawda nie pływa, ale widzieliśmy wtedy kilkoro DZIECI zanurzonych po uszy w morzu. Ciepło nie było, zapewniam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratuluje sprzedaży Twoich prac. No i zakupów. Bardzo fajne. Szczególnie te obrusy... Ach!
    Ciekawe te rzeźby...
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzieje się u Ciebie ,tu sprzedaże ( pogratulować ) tu zakupy ( jeszcze bardziej pogratulować ) skręca mnie deczko z zazdrości że takie okazje trafiasz. I na koniec dobiłaś mnie wycieczką nad morze ! Więcej nie wytrzymam .
    Lecę pooglądać i poczytać ,bo mam zaległości u Ciebie
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Żebyście, Jo-hano i Ito, wiedziały, jak Wam zazdroszczę grzebania w ogrodach. Każdy ma swojego mola :-)

    OdpowiedzUsuń