Polakierowałam tę lampę, tak pewnie ze trzydzieści razy. I odrobinę skiepściłam. Światło u nas nie tego, bo leje, względnie tylko chmury są, w każdym razie lakierowałam po tym czarnym i lakierowałam, szlifowałam i lakierowałam i... No,wiadomo. Lakier mam taki sobie, satynowy do parkietów prosto z marketu budowlanego. Papier ścierny normalny. I dopiero po wszystkich zabiegach zauważyłam, że czerń wyszła nie całkiem czarna, wygląda jak pokryta drobnymi kłaczkami - a żadnych kłaczków nie ma! Na początku chciałam ją jeszcze przyczernić i ostatecznie polakierować, ale tak naprawdę tych niedoróbek prawie nie widać. Tylko z bliska i w trybie makro, na żywo nie rzuca się zanadto w oczy. Doszłam do wniosku, że poprawiając mogę to schrzanić do imentu, i odpuściłam. Oto lampa w zbliżeniu i nadal ją lubię :-)
Natomiast jeśli idzie o inne osiągnięcia... Hehe, przypomniała mi się Bridget Jones, która dużym nakładem sił i środków podała gościom niebieską zupę, omlet i marmoladę. Natomiast ja, dużym nakładem sił i środków postarzyłam toaletkę, która obecnie wygląda jak pół dupy zza krzaka. Jutro spróbuję ją nieco poprawić. I tak pewnie wystawię ją na blogu, choćby po to, żeby mnie pycha nie zalała i nie zeżarła zbytnia pewność siebie ;-)
Czy warto jeść mięso
4 lata temu
Piekna lampa!!! Jaki ksztalt, no super! Przygladalam sie temu lakierowi, mialam tak, gdy lakier na craka medium Stamperii polozylam. Prace leza niedokonczone, moze pokaze w galerii nieudaczkow kiedys :)
OdpowiedzUsuńLampy nie powstydził by się nawet "excluziwny" katalog rezydencji dla Dżinów!!!!! Tak patrzę na swoją i myśl mi kiełkuje, żeby coś z nią zrobić;)...okleić serwetką i przyciąć przy krawędzi...buchachachacha...jeeeeejku.
OdpowiedzUsuńZawsze jeszcze możesz 'wydrzeć cały fragment z serwetki obiadowej' czy jak to tam szło, 'artystko' huehuehue.
OdpowiedzUsuńZa pochwałę dziękuję w imieniu pani Daisy o ścisłym umyśle (z posiadania którego nie mam się co cieszyć, i tak gupia jezdem).
Strasznie się dzisiaj ubawiłam, wiesz?
Domyślam się, pewnie nie tylko my;)większość "pseudoartystów" kwiczała dziś ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi przypadła do gustu ta lampa ..ma taki fajny klimacik i zadnych tam kłaczków i innych nie widze . Pozdrawiam tez deszczowo
OdpowiedzUsuńczyli, że co? nie ja jedna dziś ryczałam? ;o) dziewczyny jesteście Wielkie! a tak wracając do meritum to lampa tak piękna, że och ech - bardzo nastrojowa, a to kocham najbardziej!
OdpowiedzUsuńLampa boska, kłaczków brak...cudo!!! A taki miedziany, wygięty fidrygałek, to od lampy czy od tego świecznika co dalej stoi?
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
Ezieto, jak pokażę, może jutro, swoją niedoróbkę, to i Ty bez kompleksów wystawisz swoje ;-)
OdpowiedzUsuńNettiko, kłaczki są, ale żaden problem... Też uważam, że lampa ma klimat.
Aniu, mnie się pycho cieszy że hej! Uwielbiam się wtrącać i dyskutować, huehue.
A ten miedziany fidrygałek, Elisse, wcale nie jest miedziany, tylko malowany na miedziano. To niedawno był wazon na chromowanym stelażu. Szkło stłukłam (myślałam, że sobie napluję w twarz), stelaż przemalowałam, kupiłam miseczkę z dymionego szkła i świecę - mam świecznik...
Może miałaś jakieś wyobrażenia o tym jak ta lampa ma wyglądać, ale ona i tak jest przecudna, przepiękna, z klimatem, urokliwa etc. Słów poprostu brak... Ech, żebym tak ja umiała...
OdpowiedzUsuńMatka Czworokątna
Pięknie odnowiłaś lampę...mnie zawsze najbardziej podobają się prace, które zmieniają koszmarki ( z potencjałem widocznym tylko dla wybrańców;) w klimatyczne przedmioty...ja osobiście pewnie użyłabym błyszczącego lakieru do wykończenia, przekonałam się , że czerń pod matem nie zawsze dobrze wygląda.
OdpowiedzUsuńLauro, mnie też się podoba, mimo niedoróbek. Kolejne 'arcydzieło' chyba dzisiaj pokażę, bo mnie śmieszy :-)
OdpowiedzUsuńJolinko, błyszczący lakier na pewno wyglądałby lepiej, też o tym myślałam. Tylko on tak bezlitośnie wywleka na światło dzienne niedoróbki...
Matko Czworokątna, zapomniałam zapytać, kim jesteś? Czy Matką Boską Trójdzielną Maciczną, czy też Matką zupełnie inną?
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że umiesz - decoupage to naklejanie obrazków, w głównej mierze. Na lampie nie ma nic oprócz tła, wyciętego motywu i lakieru.
Daisy - jestem matka czwórki rozkosznych bachorków. Jednocześnie jestem daaaawną koleżanką AgiB z prehistorycznych czasów liceum. Obecnie poszukuję siebie. Cokolwiek to znaczy. Joanna
OdpowiedzUsuńLampa jest przepiękna i bardzo elegancka. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdybym umiała takową stworzyć :-)
OdpowiedzUsuńJoanno (Matko Czworokątna), zastanawiałam się, czy nie jesteś moją blogową znajomą, Matką Boską - ona też tu czasem zagląda. Życzę powodzenia w poszukiwaniach, ja też czasem jestem zagubiona... O czasach prehistorycznych mi nie kadź, jestem w tym samym wieku co AgaB, a zatem i w Twoim. Żadna ze mnie skamieniałość :-)
OdpowiedzUsuńA lampka, Ato, to akurat banał, tyle że efektowny. I nie ma tu żadnej fałszywej skromności. Przyjemny motyw, czarne tło i tylko trochę czasu na lakierowanie. Spróbuj.
Cudo Ci wyszło i już na moją starą lampę zerkam...mąz mnie z domu wygoni...wszystko maluję.Nie pozwalam wyrzucać butelek, bo moze się przyda...
OdpowiedzUsuń