...przedstawiam oto przerost formy nad treścią, czyli toaletkę w stylu romantycznym...
Toaletka należała kiedyś do uroczej damy żyjącej na przełomie XIX i XX w. Dama, niestety, była strasznym flejtuchem, zatem mebelek, acz drogocenny antyk, potrzebuje obecnie renowacji, a na pewno – ofiarnego czyszczenia. Być może podczas prac konserwatorskich światło dzienne ujrzą upstrzone obecnie przez muchy, niegdyś niebanalnej urody maki. Niewykluczone, że pełnym blaskiem zaświeci wówczas orientalny kształt mebelka ‘made in Taiwan’. Mój bezbłędny mąż, gdy ujrzał jak siedzę zgnębiona i z opadniętymi skrzydełkami przy stole z ‘warsztatem’, przyjrzał się robótce i rzekł: „Nie martw się, na pewno ktoś to kupi...”. Nawet mu nie powiedziałam, że to brzydkie jest, sam się domyślił ;-)
Czy warto jeść mięso
4 lata temu
No kochana. Zaszalałaś z patyną ;)a nie dało by się jej jakoś tak teges...zamalować?
OdpowiedzUsuńMoże by się i dało. Nie chce mnie się po prostu, nie lubię tego badziewia. Wrrrrr... Może za parę tygodni.
OdpowiedzUsuńodstaw, zakryj a za parę dni tak ją zmienisz, ze mucha nie siądzie;...ja mam taki regalik gdzie odstawiam przeczekajki...i to naprawdę przeczekajniste - bo do Twojej to się po prostu czepiam ;)moje- to zawał na miejscu.
OdpowiedzUsuńPisząc 'poczekajki' masz na myśli, owe egzemplarze docięte do rantu? Czepiaj się, czepiaj, Gąsko Balbinko. Heh, Tobie to fajnie, a mnie dzisiaj totalnie zlekceważono. Nie tylko zostałam pominięta w 'dyskusji', ale i moderator mnie olał. Buuuu... Chyba że również mogę się podpiąć pod 'Gąski Balbinki', stanowiłoby to dla mnie pewną pociechę ;-)
OdpowiedzUsuńA nie, moderator mnie nie olał.
OdpowiedzUsuńA mi sie podoba...Moze za bardzo stara wyszla,ale koncepcja dobra.
OdpowiedzUsuńJa mam taka konewke. Chcialam, by wygladaka jak z metalu zrobiona. Wyszlo takie paskudztwo, ze nawet lakierowac tego mi sie nie chce. Niedlugo zamieszcze, w galerii nieudaczkow
Daisy, zawsze jesteś mile widziana w Balbinkowie!!
OdpowiedzUsuńPodpisane:
Gąska Balbinka z podlaskiej wioski ;)
Kobieto co Ty się przejmujesz! Każdemu takie "cuda" się zdarzają :-) Ile ja miałam takich rzeczy, które zrobiłam i potem się wstydziłam, że mogłam coś takiego zrobić! Ale to prawda, że komuś tam może się spodobać. Mój tato mawia: "każda potwora znajdzie swego amatora", he, he
OdpowiedzUsuńEzieto, dawaj nieudaczniki! Najlepiej z opisem, dlaczego nie wyszło - na cudzych błędach też warto się uczyć.
OdpowiedzUsuńLauro, co tam, ja wkroczyłam na tereny cieniowania i uciekłam z piskiem. Nie ma się tej iskry Bożej, ot co. Z patynowaniem do tej pory jakoś sobie radziłam, ale ostatnie osiągnięcie wyszło dosyć wstrząsająco. Po prawdzie jednak nie używam patyny, a zwykłego lakieru z brązowym pigmentem.
Bogaczko, ja się kompletnie nie przejmuję :-) Jedynie śmiać mi się chce z siebie, bo zasiadłam nadęta i ważna do pracy, a wyszło takie ło cóś... Zupełnie inne od wyobrażeń.
Boję się napisać ten komentarz, ale domyślam się, że w konkursie na masakrę papieru ryżowego (bo to Decomania chyba jest) ta praca zajęła by jedno z miejsc na podium;))
OdpowiedzUsuńLejdik, obawiam się, że zmasakrowany papier w to tym przypadku jeszcze małe miki ;-)
OdpowiedzUsuńŻałuję teraz, że nie wymyśliłam konkursu na najlepsze zmieszanie z błotem tego 'arcydzieła'. Znaczy, najbardziej dowcipne :-) Kto miał zajrzeć, to zajrzał, skomentował albo nie i zabawa przeszła koło nosa...
czy ja wiem, czy tak źle jest? niektórzy robią takie mocno patynowane prace i są zadowoleni (kolejne gąski???) rada na przeczekanie jest super, schowaj a za jakiś czas pomysł na przeróbkę *i siły do tego - same przyjdą
OdpowiedzUsuńAnia (z dużej wsi więc tym gorsza)
W sytuacjach, kiedy coś spaprzę robię tak: albo natychmiast wszystko zdzieram i robię od początku...albo- to zdarza się częściej- rzucam gdzieś w kąt, aż nabiorę ochoty na przeróbkę... czyli czasem nigdy;)
OdpowiedzUsuńOj odstaw, odstaw... Jak od niej odpoczniesz to na pewno coś wymyślisz :D. No i każdej z nas zdarza się "zaszaleć". Ale "nie ma takiej rury na świecie której nie można odetkać" więc...
OdpowiedzUsuńZa to lampa przepiękna!
Serdeczności
a ja dodam tylko, że widywałam dużo gorsze dzieła, z których twórcy zadowoleni byli ogromnie i co dziwniejsze jeszcze komentarze pełne zachwytu otrzymywali ;) Fakt, przedobrzyłaś troche, ale wszystko da się naprawić, a kształt toaletki super jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuńAniu, Jolinko, Jo-hano - przeczekanie to jedyne wyjście, oprócz przeznaczenia na szczytny cel typu 'charity shop'. Tekst o rurze mnie rozpłakał ze śmiechu :-)
OdpowiedzUsuńKamilciu, ja też widywałam gorsze rzeczy, rok temu byłabym dumna. A teraz człowiek odwiedza inne blogi i widzi, że może być lepiej... W kompleksy można wpaść, nawiasem pisząc, w takim towarzystwie ;-)
Jak dla mnie (oczywiście) to trochę za dużo patyny ale po niewielkich poprawkach będzie O.K. Jeżeli teraz nie masz już do niej serca to odstaw toaletkę, poczekaj. Za jakiś czas albo weźmiesz się za nią albo oddasz.
OdpowiedzUsuńMnie też czasami nie wyjdzie jakaś praca. Czasami da mi się ją uratować (patrz mój oststni chustecznik na blogu) albo nie i wtedy zanoszę do fundacji. Tam zostawiam a oni po sprzedaniu wpłacają pieniądze na konto fundacji. I wiesz co jest najciekawsze.Zawsze ale to zawsze znikają. Komuś się spodobało. Ile jest gustów tyle jest wykonanych prac...:) :) Dlatego spokojnie. Napewno na kogoś ta Twoja toaletka czeka...
Goha, przekonałaś mnie, że czasem trzeba zrobić coś charytatywnie. Ba! Mój pierwszy obrazek 'deku' poszedł na schronisko dla kotów, co mnie bardzo cieszy. Ale myślę, że najwyższy czas przekazać na szczytny cel coś rzeczywiście ładnego, a nie jakiś badziew. Toaletkę kiedyś naprawię, śpieszyć się nie zamierzam...
OdpowiedzUsuńMoje największe badziewia sprzedałam na Allegro, a to co jest dopieszczone wciąż mam w domu.Czasem naprawdę nie wiem co się ludziom podoba.Oni mają inny gust niż ja.Postanowiłam więc,że robię wszystko dla siebie i pod siebie, dla przyjemności bo za ludzkimi gustami nie trafię.Ja patyny i cieniowania nie tykam.
OdpowiedzUsuń