czwartek, 12 lutego 2009

Jak się czuje nowicjusz na bloggerze?


Na razie chce mi się z siebie śmiać. Moja niewyżyta potrzeba wypowiedzi niniejszym ma wreszcie znaleźć ujście, huehue. Zamiast słać mejle do Ewek i innych koleżaneczek, będę (znaczy, sobie tego życzę...) pisać bloga, a rzeczone koleżaneczki zajrzą tutaj, jeśli zechcą. A jeśli nie będą 'komciować', to ja zaleję się łzami i styknie... ;-) Blog będzie, jak podejrzewam, dotyczył głównie dekupażu, a także życia w Wielkiej Brytanii, niezwykle to oryginalne.

Póki co spróbuję rozgryźć, o co w tym wszystkim chodzi, jak zamieszcza się posty, zdjęcia i inne takie miłe rzeczy niezbędne w pamiętniku. O, a może każdy post zaczynać od frazy 'Mój kochany dzienniczku'? A, nie, jednak nie... W moim wieku to już nie wypada :-)

Należy napisać, dlaczego Ciotka. Bo tak, bo nazwali mnie tą ksywą koledzy z akademika, pewnie z 15 lat temu. Żywię do tego nicka niewysłowiony sentyment, ale mogą się tak do mnie zwracać jedynie ludzie, z którymi kiedyś pogrywaliśmy w Warhammera. Nikt poza tym! Na imię mam Agnieszka, w UK Aga, a firma którą mam nadzieję rozhulać w tym kraju będzie się nazywała Daisy, bo Sunflower brzmi za długo.

Interesujące to, swoją drogą, zjawisko - pisanie bloga w eter. Gdy pisałam papierowy pamiętnik, jakoś nie brałam pod uwagę żadnych czytaczy, zakładałam (poniekąd słusznie), że nikt tych zeszytów nie przeczyta. Tymczasem jednak konwencja bloga internetowego narzuca pisanie pod publiczkę. Dziwne. Od pierwszego posta?

A słucham właśnie 'Z pragnienia w pragnienie' Tadeusza Woźniaka...

2 komentarze:

  1. Pod publiczkę może od drugiego:) Zegar wyszedł świetnie.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. O, MIŁY pierwszy komentarz :-) To ja dziękuję!

    OdpowiedzUsuń