sobota, 14 lutego 2009

Czytam właśnie kolejnego bloga o WŁASNYM DOMU. Gul mi skacze, tak bardzo chciałabym mieć kawałek swojego miejsca tutaj, nie tę ciemną norę gdzie nawet nie ma porządnej kuchni. Trzebaby było jakoś się określić i nabyć coś własnego, ale czy chcemy zostać w Warrington? Uch, nie takie to proste. I jak sobie pomyślę, że aby kupić coś tutaj, musimy sprzedać nasze mieszkanie z widokiem na Szyndzielnię i Skrzyczne, to coś mi się robi. A z drugiej strony - przecież i tak nas tam nie ma, no to może niech kto inny się cieszy z widoku! Pamiętam, jacy byliśmy zaskoczeni po zakupie mieszkania, oglądaliśmy je zawsze w niekorzystnych warunkach, bo to jakaś parszywa pogoda była, żadnych widoków z tego 7 piętra. A potem, gdy już wleźliśmy w swoje WŁASNE kąty na początku wiosny, nagle się okazało że to mieszkanie z bonusem. To ja chyba dołączę zdjęcia... (Wszystkie zrobione przeze mnie lub Mężysko z naszego balkonu na Złotych Łanach).

Zbliżenie na wieżę radiowo-telewizyjną na Skrzycznem:


Wieczór nad Złotymi Łanami:

Czasami bywało groźnie...

...ale na krótko...

Duże osiedle w dużym mieście. Ale całkiem ładne, prawda?

3 komentarze:

  1. Oj piękny ten Twój widok z 7-go pietra,ja od siebie z pierwszego w życiu czegoś takiego nie zobaczę:(
    serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale za to masz widok na ogród, prawda? Ważne że nie na zagracone podwórko-studnię lub na zajezdnię tramwajową :-) Ja teraz marzę o ogrodzie, ale jeszcze trochę muszę poczekać.

    OdpowiedzUsuń
  3. No...ogród to dość szumnie powiedziane:)Masz rację i pewnie nie zamieniłabym go na żaden inny, ale powoli zaczyna mi brakować przestrzeni...coraz więcej dachów, anten i niestety domów.

    OdpowiedzUsuń