poniedziałek, 23 lutego 2009

Mądra Ciotka po szkodzie

W zeszłym tygodniu przygotowałam sobie zegar i toaletkę, takie tam drobiazgi, zmatowiłam, lekko postarzyłam, przetarłam kanty. Nawet tak mi coś zakołatało we głowinie, że wypadałoby się lepiej do tego przyłożyć, bo na toaletce politura dziwna... Tylko zakołatało. Następnego dnia okazało się, że zegar jest OK, farba się trzyma, nic tylko przyklejać obrazki. Tymczasem farba z toaletki schodzi pod paznokciem...

Ba, żeby to było takie proste. Pod paznokciem. Nad odrapywaniem tego badziewia spędziłam ostatnie półtorej godziny, szorowałam toto papierem ściernym, aż w końcu przerzuciłam się na najbardziej tępy z moich noży. Czyli poświęciłam daleko więcej czasu i kalorii (tyle dobrego), niż włożyłam we wstępne przygotowanie. Zapaskudzona łazienka i Ciotka z pylicą to przy tym drobiazg.

I oto przysięgam sobie uroczyście: nigdy więcej nie pożałuję czasu na przygotowanie przedmiotu do dekupażu. Zwłaszcza zmatowienie.

I tylko tyle dobrego, że gdyby wszystko poszło tak, jak planowałam na początku, to i na zegarze i na toaletce byłyby teraz przylepione tandetne maki. A tak, to już poczekam na papier z Polski. Z tego co zamówiłam i co dostanę od Agnieszki na pewno wymyślę coś ładnego :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz