Skrzynkę zrobiłam wczoraj wieczorem, dzisiaj natomiast poleźliśmy na carboot sale. Najpierw się zdenerwowałam, bo z powodu dużego tłumu skierowano nas na oddalony parking. Nie to jednak było wkurzające, a fakt, że gdy wysiedliśmy z auta, z samochodu obok wylazł jakiś człowiek, oszacował nas wzrokiem i odezwał się najczystszą polszczyzną: 'Ale nas zrobili w ciula z tym parkowaniem, nie?' Przez chwilę patrzyłam na niego i nie rozumiałam, w czym rzecz, więc na wszelki wypadek powtórzył. Z (niewątpliwie) niesympatycznym wyrazem pyska stwierdziłam, że lepiej by zabrzmiało 'zrobili w bambuko' i poszłam swoją drogą. Słyszałam jeszcze, że facecik burczał coś pod nosem o polaczkach. Nie wiem, o co chodzi - kiedykolwiek rodak odezwie się do nas w tutejszym kraju, nie zaczyna od 'dzień dobry' czy 'jaki piękny dzionek dzisiaj mamy', tylko zaraz leci jakieś nietowarzyskie słowo. Ja się nie boję łaciny, kilka razy sprawnie użyta wiązanka pomogła mi w trudnych chwilach ('Szszzszasuneszek, kierowniszzzzko, kolega nie chssiał pani obrazić, pszszepraszamy...'), ale od 'ciula' nie zamierzam rozpoczynać znajomości...
Targ jak targ, dzisiaj było wyjątkowo dużo ludzi i badziewia, nie ponosi mnie już, bo Kuba nie pozwala mi zapomnieć o naszym metrażu. Wątpliwości nie ulega, że można się całkiem nieźle umeblować od piwnic po strych, przy niewielkim wkładzie robocizny. Po zakażeniu przez Anię przecierkami chodziłam i obmacywałam meble, które mają fajne słoje... Tak se szłam i szłam, aż się zgubiłam w tłumie, było mi całkiem fajnie - a gdy w końcu spotkałam męża, okazało się, że całkiem mi chłop oszalał i ma pełen plecak literatury. Nie mam żalu, w końcu i ja zacznę kiedyś biegle czytać po angielsku, ino się obawiam, że będę musiała zredukować moje deku, bo brakuje miejsca na półkach. Chałupa od dawna przypomina lamus, żadnego szyku, elegancji, tylko zakurzone graty poupychane na półkach, w szafach i pod łóżkiem.
Dla siebie wypatrzyłam drobiazgi. Kupiłam i zaczęłam się zastanawiać. No bo niedługo jadę do Polski... Bo babki na blogach rozdają to i owo z okazji lub bez... Mnie się właśnie okazja składa, w lipcu będę mieć urodziny - całkiem poniekąd okrągłe, podwójna osiemnastka. A po co mi zielone, szklane świeczniki i coś z pokrywką? I ten porcelanowy pojemniczek w stokrotki też nie jest mi niezbędny. Ba! Nawet nie mam gdzie tego trzymać.
Świeczniki wyglądają tak:
Czyli idąc za ciosem: nie będę się wysilać i wymyślać nowych zasad. Jeżeli ktoś chciałby wejść w posiadanie rzeczy znajdujących się na powyższych zdjęciach, niech zostawi informację w komentarzu, a także na swoim blogu (sprawdzę!). Najpierw odbędzie się losowanie na szklany komplet, zwycięzca odpada z kolejnego losowania. Za sirotę będzie robił Kuba, być może... Zgłoszenia zbieram do 20 czerwca, najpóźniej 21 losuję, 22 wyjeżdżam do Polski... Jeśli ktoś nie ma bloga, a chce wziąć udział - najwyższy czas bloga założyć! Blogowanie wszechstronnie rozwija, pomaga nawiązywać przyjaźnie, a także - przynajmniej w moim przypadku - każe czasem spojrzeć na siebie z dystansu, co się bardzo przydaje :-)