sobota, 2 maja 2009

Llandegla Forest - drzewa na grządkach

U mnie też jest długi łykend majowy. Brytyjczycy nie obchodzą Pierwszego Maja (Trzeciego tym bardziej), ale dzień ten jest uznany jako 'święto państwowe'. A w związku z tym następuje coś, co mnie dziwi, ale taki tu zwyczaj: najbliższy po święcie państwowym PONIEDZIAŁEK jest nazywany 'bank holiday' i jest ustawowo wolny od pracy. W ten sposób ludziska mają 'bankowo' trzy dni wolne i jak szaleni gnają w jakieś oddalone miejsca. Korki w związku z tym bywają gigantyczne, incydentów drogowych i wypadków także jest sporo. Ale ja nie o tym miałam...

Długi łykend długim łykendem, ale Kuba ma jakieś fuchy, nie pojechaliśmy więc z Mieszczykami pod namioty w Yorkshire Dales, tylko zorganizowaliśmy sobie rozrywkę na własną rękę. Ciągnie nas zazwyczaj w ustronia, Kuba pogrzebał w Sieci i wytypował miejsce w naszej ulubionej Walii. Miał to być przede wszystkim las, a następne coś pod górkę.

Po dotarciu na miejsce doznaliśmy wstrząsu - parking był ogromny, a na nim ciasno upakowane samochody, z których każdy miał przyczepiony rowerowy bagażnik. Zmieściliśmy się jakoś, doszliśmy do wniosku, że już zostaniemy, skoro jesteśmy. Poszliśmy dalej, jak szlak prowadził. Doszliśmy do drugiego ogromnego parkingu, gdzie samochodów było mniej nieco, ale każdy miał przypięty bagażnik rowerowy... No rozpacz. Powlekliśmy się noga za nogą w las. Bo las był.

I to było kolejne zdziwnienie - las rósł w rzędach, świerki całkiem jak marchewka na grządkach:Czyli wyszło szydło z wora, żaden naturalny las, tylko nasadzony, i to przez bardzo nieumiejętnego leśnika. Potem jeszcze odkryliśmy, że jest monokulturowy, połaciami rosną świerki albo modrzewie, tylko ścieżki gdzieniegdzie obsadzono brzozami lub sosnami. Od czasu do czasu widzieliśmy atrakcję w takim rodzaju:Ku naszemu zdziwieniu las okazał się pusty, spotkaliśmy tylko kilkoro ludzi i żadnych rowerzystów. Wkrótce zagadka została rozwiązana - okazało się, i to moim zdaniem rewelacyjny pomysł, że wytyczono zupełnie oddzielne ścieżki dla pieszych i cyklistów. Z zakazami wstępu dla osób reprezentujących odmienne frakcje. I nikt sobie nie wchodził w drogę :-)

Las, mimo że nudny, jest całkiem duży jak na tutejsze warunki. Gdzieniegdzie spore połacie zostały z jakiegoś powodu wycięte, nasiało się tam mnóstwo małych świerczków, rosną gęsto jak trawa:Potem, jak nas znużyło wędrowanie nudną ścieżką......doszliśmy do ponurego wrzosowiska:Wrzosowiska w lecie są po prostu zielone, jesienią podobno cudownie fioletowe, teraz jednak wyglądało trochę smutno:
I jeszcze te moje włosy, zestaw kolorów całkiem jak w październiku w Dolinie Wapienicy:Po obejrzeniu zdjęć można wysnuć wniosek, że okolica jest nieciekawa. Nic podobnego! Tam jest naprawdę ładnie, a teren urozmaicony. Oto wejście do doliny World's End:Widok był przepiękny, tylko w momencie, gdy Kuba próbował zrobić zdjęcie, nadleciała wredna chmurwa i sknociła wszystko. Na pogodę niestety nie jesteśmy w stanie nic poradzić. Chyba trzeci raz w tym roku wybraliśmy się w pagórkowate okolice, zawsze było ciepło i pochmurnie. To są uroki życia na Wyspie.

A do Lasu Llandegla chciałabym jeszcze wrócić z tego powodu:To są kwiaty czarnych jagód! Nigdy w życiu nie widziałam tak kwitnących jagódek, myślę że w lipcu i w sierpniu krzaczki będą oblepione - a lato zapowiadają w tym roku słoneczne. Tyle jagód, a praktycznie żadnej konkurencji! Brytyjczycy nie jadają nic rosnącego dziko. Nie hodują także drzew owocowych, w ogrodach mają ozdobne porzeczki, których owoce są niejadalne. Nie zbierają grzybów, bo się na nich nie znają. Krzewy jeżyn, których wszędzie jest pełno, gubią przejrzałe owoce, a Brytyjczycy płacą w supermarkecie 2 funty za 125 gramów jeżyn sprowadzonych z Izraela. Na mnie i Siorkę obżerające się jeżynami patrzono jak na czarownice. Heh, nie chce mi się tego komentować...

No dobrze, przestanę już nudzić. Z kronikarskiego obowiązku odnotowuję tylko, że przeszliśmy dzisiaj szalone 16 kilometrów, osiągnęliśmy niebotyczne 563 m n.p.m., a przewyższenie to pewnie z 200 m (ale bardzo strome...). Sprawdziłam spalone kalorie, ponad 1500 kcal, ale to już zniwelowałam wypitym piwem ;-)

11 komentarzy:

  1. Dobrze, że dodałaś na koniec te trzy zdjęcia...Poprzednie + sugestywny opis przyprawiły mnie o zieeewanie. ;)...ale wrzosowisko, kiedy już zakwitnie będzie wyglądało nieziemsko.
    Co do grzybów i jagódek to nie jesteś pierwsza od której słyszę takie paranoje;) chyba przyjadę do was na jagody;)
    "(...)Dalej,dalej,siostry wiedźmy,
    Czarodziejski krąg zawiedźmy
    Wkoło kotła,wrzućmy doń
    Zbójczych jadów pełną dłoń.
    Ropuszysko,siostro płazu,
    Coś pod zimną bryłą głazu
    Przez trzydzieści dni i nocy
    W odrętwiałej śpiąc niemocy,
    Skisło,zgniło w własnej ropie,
    Ciebie naprzód w kotle topię (...)"

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihi, chciałam popisać się elokwencją i powiązać zgrabnie las Llandegla z lasem Birnam, przypomniało mi się jednakże, że to nie drzewa wędrowały... Cóż, Wyspa niewątpliwie zmieniła się od czasów Szekspira, przeciętny Brytyjczyk nie zna nazw najpopularniejszych drzew i kwiatów, nie za bardzo też kojarzy, że owoce i warzywa rodzą się w sposób naturalny, a nie powstają w fabryce, od razu zapakowane w przezroczyste pudełeczka. Osoba jedząca leśne owoce to szaleniec lub samobójca. Lub wiedźma parająca się czarną magią :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne miejsca,pozazdrościć wytrfałości w wędrówce...ja mogłam spalać kalorie jedynie w pracy,dlatego tak miło było popatrzeć na Twoje zdjęcia...acha jeszcze jedna sprawa zrobiłam Ci reklame u mojego brata,mieszka w Angli i myślał o prezencie dla znajomej,a że tam samo badziewie a Ty jakoby na miejscu to może niebawem następny klient...dziękuje za odwiedziny,było mi bardzo miło,pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdeczne dzięki, teso, za pamięć :-)Czy będzie następny klient, czy też nie, miło że o mnie pomyślałaś :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja bylam w prawdziwym lesie, naszym polskim, pachnacym, z papierzakami, rzecz jasna...Dziwnych rzeczy mozna sie naogladac, a przez to nasze bory i puszcze staja sie szczytem marzen.
    Piekna wycieczka i sugestywny opis.

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie - tak nudnego i uporządkowanego lasu to jak żyję nie widziałam :-D
    I mówisz, że jeżyny tak sobie beztrosko oblatują z krzaków? Zgroza! I mnie tam nie ma!! Podwójna zgroza!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ezieto, jeśli dane będą nam w tym roku wakacje, na pewno jedziemy w Bory Tucholskie, do PRAWDZIWEGO lasu!

    Ato, ja w życiu nie widziałam tylu jeżyn, co więcej - w życiu nie obżarłam się jeżynami tak, jak tutaj. Ale truskawek mi brakuje, na dziko nie rosną, a w marketach ceny jak za zboże... Chlip... :-(

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziwny kraj:) Drzewa rzędem rosnące, jeżyny na krzakach, a do tego grzybów nie zbierają!!!Koniec swiata!Ale za to ile darów natury dla Ciebie zostanie!:) Na wrzosowiska musisz koniecznie zajrzeć na jesieni, wiele bym dała za zobaczenie takiego widoku!!!
    A Twoje włosy idealnie komponują się z kolorem traw!
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Elisse, byłam jesienią w Peak District, i to kilka razy. Wrzosowiska były już PO kwitnieniu i widok mnie ominął. Pewnie wrzosy kwitły późnym latem, kiedy mieliśmy poważnie zepsute auto.

    Ale rok wcześniej Kuba podziwiał wrzosy w październiku. To ja już nie wiem, o co chodzi!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo spodobało mi się: "Miał to być przede wszystkim las, a następne coś pod górkę" - wyczuwam braterstwo dusz : ) Kiedy myślę o podróży, jakiejkolwiek - zazwyczaj myślę podobnie : )
    Co do tras rowerowych, reczywiście - zwłaszcza w Szkocji, jest to bardzo popularne i bardzo wygodne! Czasem korzystamy z tego dobrodziejstwa - zresztą tydzień przed złamaniem nogi, byliśmy na jednej z takich tras - a później nie mogłam się nadziwić, że jeżdżąc często w naprawdę trudnym terenie, przeżyłam : ) a wracając z pracy, na prostej drodze złamałam nogę! Cóż, tak to bywa..
    Pozdrawiam i obiecuję zaglądać częściej! : )

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć, Aniu, miło Cię tu widzieć :-)
    Braterstwa dusz nie wykluczam - chyba podobają się nam podobne miejsca. W związku z tym też będę do Ciebie przyłazić, żeby pooglądać zdjęcia...

    OdpowiedzUsuń