wtorek, 12 maja 2009

Czemu Ciotka i dlaczego nie?

To jest post wyjaśniający dla lejdik. Lejdik mi ostatnio podpadła, napisała do mnie 'Ciotko'. Ale skąd miała wiedzieć, że Ciotka, która w temacie bloga ma 'Ciotka' i mówi o sobie 'Ciotka', nie cierpi, jak inni się do Ciotki 'Ciotka' zwracają. Są ludzie, którzy, jak sądzę, będą tak do mnie mówić do ukichanej śmierci, a co więcej - nie wyobrażam sobie, żeby nie. Ale to elitarne grono, bez zaproszeń i członków-kandydatów.

Nie będzie odkrywcze jak napiszę, że większość ludzi była kiedyś młoda. Ja najmłodsza byłam piętnaście lat temu, gdy mieszkałam w akademiku. Szczęśliwa, beztroska, z masą znajomych, mnóstwem czasu i sił na jego wesołe spędzanie. Mieszkałam w czteroosobowym pokoju z fajnymi babkami, za ścianą było dwóch kolegów, piętro wyżej dwóch następnych, tu i ówdzie po pokojach rozlokowani byli inni bliżsi i dalsi znajomi, a poza tym mnóstwo ich było w całym Wrocławiu. W naszej czwórce właściwie na stałe waletowała Siorka, czasami różne ludzie, którym za późno było wracać dodom po nocy. Właśnie w akademiku T-8 wrocławskiej polibudy urodziła się Ciotka.

Na początku nic nie wskazywało na to, że będę Ciotką. Zapoznani koledzy zza ściany organizowali sesje tak zwanych RPG, Role Play Games, po naszemu gier fabularnych. Jeśli ktoś nie miał okazji zagrać: w skrócie RPG polega na tym, że Mistrz Gry obmyśla i realizuje scenariusz, opowiadając go graczom, którzy wcielają się w role różnych malowniczych postaci polując na smoki, walcząc z potężnymi magami, niekiedy usiłując uwolnić z kazamatów porwaną elfią księżniczkę, zazwyczaj jednak wszczynając burdy w karczmach ('- Karczmarzu, piwa!', '- Kaszy ze skwarkami, jeno suto omaszczonej!', '- Nie podoba mi się twoja wredna morda!). Tak to mniej więcej wyglądało, wyobraźnia była niezbędna. Pierwszy raz sesję RPG obserwowałam z lekkim zażenowaniem (stare konie i tak się błaźnią!) przeradzającym się w fascynację, potem wsiąkłam. Stałam się małą, wredną, rudą hobbitką o imieniu Noys. Noys była złodziejką, strasznie tchórzliwą ale łasą na złoto - zawsze dawała się wciągnąć w rokującą zyski awanturę. Przygody przeżywała w różnym gronie, trzon grupy jednakże był stały: krasnolud Koniejo, elfi czarodziej Eleaner, palladyn Kerim, Eryk zwany Rajfurem i Albin. I Noys (Siorka pewnie coś poprawi, obrazi się, że jej nie wymieniłam, ale było jak było, zresztą dużo już zapomniałam). Dość, że w trakcie miesięcy i lat sesji RPG nasze drugie wcielenia rozwijały się, mężniały, niekiedy ginęły. Dwaj koledzy, zdezintegrowani w jakiś awanturach, odrodzili się w młodszych postaciach. Noys, weteranka, zabierała ich na łupieżcze wyprawy i uczyła rozbójniczego rzemiosła. W pewnym momencie zorientowałam się, że podczas gry zwracam się do nich np. tego typu tekstem: 'Synuś, nie pyskuj, ciotka wie lepiej'. No i tak ze dwa, trzy razy, i niestety, podłapali. Stało się. A potem Ciotka z gry fabularnej przeniosła się do realu...

To już wiadomo, dlaczego lubię pseudonim 'Ciotka'. Dobrze mi się kojarzy :-) Przestało mi się jednak podobać, gdy każdy, nawet ledwie poznany człowiek, zaczynał mi 'ciotkować'. Okazało się, że świat jest pełen moich siostrzeńców, dla każdego jestem 'Ciotką', a doszło do tego, że niektórzy wymawiali to bez należytego szacunku i uznania, zupełnie bez czci! Tak być nie mogło! Ukróciłam sprawę, grono osób mających pozwoleństwo ograniczone zostało do ludzi grywających ze mną w RPG-a (nie tylko ścisłe grono, każdy, kogo pamiętam z gry). Teraz tych ludzi w pobliżu mnie jest niewielu: Kisiel, Kerim, Rajfur, Dobrza, Sanara i Misiek (jedyny wyjątek od tej reguły, bo wyjątki być muszą); Mieszczyk jakoś odwykł, mój mąż czyli krasnolud Koniejo nie czuje potrzeby, a Siorka to nie wiem czemu mówi do mnie 'siostro' ;-) Z rozpędu wszystkie pobliskie dzieci są ze mną na 'ty', nawet rodzony siostrzeniec...

Obecnie jestem Daisy, bo w mętnych planach na przyszłość mam prowadzić firmę pod tym pseudonimem. Zdałam sobie sprawę, że stałam się taką 'dr Jekyll i Mrs. Hyde' - Daisy jest zrównoważona, Ciotka depresyjno-maniakalna. Jak piszę o sobie 'Ciotka', to zazwyczaj albo jestem na coś zła, albo mam ochotę kopnąć się w tyłek z półobrotu. 'Ciotka, ty kretynko' wrzasnęłam dzisiaj, jak ubabrany pędzel spadł mi na podłogę.

Dobra, ileż można... Jeszcze specjalnie dla lejdik małpa po dziadku:

14 komentarzy:

  1. Kochana Daisy,a jak masz na imię? Mądra kobieta z Ciebie,wiesz? A jak idą prace związane z działalnością gospodarczą? Czy Wy tam na stałe?Czy macie dzieci? Mam z 1000 pytań, więc po parę będę zadawać.
    Fajna z Ciebie babka, mądra i wesoła.Twój Kubuś ma szczęście.Jeśli tego nie wie, niech zgłosi się do mnie to mu to powiem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz już wszystko rozumiem, zwiódł mnie faktycznie tytuł Twojego bloga i byłam pewna, że "Ciotka Daisy" ma być Ciotką i już!:)))Małpa po przodku jest bardzo ciekawa, chociaż moja wyobraźnia stworzyła sobie obraz małpy na kształt indiańskiego totemu...Nie wiem dlaczego chciałam Cię wrobić w czerwonoskórego przodka...:D:D Ale mam nadzieję, że ani "Ciotki", ani tego wyobrażenia mojego- nie będziesz miała mi za złe:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie od początku bardziej "leżała" Daisy :-)
    Może dlatego, że lubię stokrotki?
    Jak pierwszy raz tu weszłam, to myślałam, że trafiłam na bloga jakiejś starej, przemądrzałej baby co to wie wszystko lepiej. Ale jak poczytałam, to stwierdziłam, że ta 'Ciotka' to fajna Daisy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi ta ciotka tez nie pasowala, a ze szanuje zwykle ludzi, wolalam nie pytac dlaczego ciotka, ale tez nie uzywalam tego okreslenia, mi sie kojarzylo z pania_wiem_wszystko, a z notek, ktore czytalam i czytam, wynika cos innego...Lubie stokrotki, kto Ci stowrzyl takie fajne logo?

    OdpowiedzUsuń
  5. No i wszystko jasne.... Oj szalona z Ciebie Kobita! Im więcej czytam co piszesz tym bardziej mi się podoba :D
    Pozdrawiam Cie serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha (znaczące)... a skąd Hobbitką? Ja też jestem Hobbitką...w Margonem;). Mała ale za to wredna ;)wczoraj piliśmy na umór w stolicy...ledwie do sypialni się doczołgałam...

    OdpowiedzUsuń
  7. ...opijaliśmy moja nową kieckę...

    OdpowiedzUsuń
  8. No to ja od początku bardzo przyzwoicie( dzięki Bogu:)tylko Daisy do Ciebie mówiłam:)O takich grach jak żyję nie słyszałam, ale pewnie dlatego,że nigdy nie mieszkałam w akademiku.
    gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasiu, mam na imię Agnieszka, gdzieś na początku bloga pisałam o tym, ale to już przysypane stosem postów.
    Lejdik, obrażam się dopiero, jak ktoś Ciotki nadużywa z premedytacją. Dziadek był góralem z Rajczy, nie Indianinem...
    Ato, stara nie jestem, ale bywam przemądrzała.
    Elu, logo urodziło się w mojej głowie i zostało wykonane w Corelu 'tymi ręcami'.
    Asiu, ja - szalona? Nic bardziej mylnego! Elisse, Ty się do mnie od początku odzywałaś tak, jak lubię, a w ogóle to byłaś moją pierwszą czytelniczką!

    No i wreszcie: Aga! Nigdy Ci tego nie zapomnę. Jeśli wsiąknę w Margonem i przyrosnę do krzesła, krasnolud Koniejo pojedzie do Twojej podlaskiej wioski i rzuci na Ciebie czar 'strefa smrodu' - to jego specjalność!
    Heh, niby wcześniej słyszałam o Margonem, ale teraz dopiero zaczęło mnie korcić. A hobbitką, bo w naturze jestem trochę podobna, mała i kudłata. Stóp owłosionych nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  10. No to wiem co mnie ciągło do Cię;)Małe kudłate razem się trzymają. jakbyś zawędrowała do Margonem, szukaj Różyczki Cotton;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Stare baby a grają w gry fabularyzowane, fuj nieładnie!

    OdpowiedzUsuń
  12. oj tam zaraz stare...ja jestem piękna i młoda...Daisy też. Mu mamy po prostu otwarte umysły;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Otwarte, hihihi... Wczoraj w Margonem raz zabił mnie królik, raz pszczoła i raz - mysz. Ja nie wiem, ossotamchodzi. Odpuściłam na razie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Daisy ;) chacha...trzeba było kliknąć na gg - ocaliła bym Cię;) jak nie sama to któryś z moich napakowanych przyjaciół;)

    OdpowiedzUsuń