Za to na ostatniej wycieczce nad morze nazbierałam sobie obłych kamyków i - zdaje się - one będą główną ozdobą mojego świątecznego koszyka. Tylko jak zrobić pasującego baranka?
Postanowiliśmy z Mężyskiem pojechać nad morze do Walii (po walijsku Cymru). Lubimy tamte okolice, bo ze wszystkich które tu widzieliśmy najbardziej przypominają nam Polskę. Nie ma tu zwyczajnej dla środkowego zachodu monotonii, teren jest pofałdowany, tu i ówdzie widać lasy lub małe jeziorka, nawet zabudowania nie są typowe dla UK, budynki są nie tylko z czerwonej cegły, także z kamienia, tynkowane i malowane. Walia w ogóle jest ciekawa, Walijczycy mają swój odrębny, pieczołowicie zachowany język (wszelkie informacje podawane są po walijsku i angielsku, tutejsze programy radiowe i telewizyjne podkreślają walijską kulturę i nadają audycje w tym języku).
Walijczycy nie lubią się z Anglikami i oskarżają ich o wszelkie zło, bezrobocie i gradobicie. Za to w Chester, na granicy Walii i Anglii istnieje niezmienione od wieków prawo, że w obrębie miejskich murów Anglik bezkarnie może zastrzelić Walijczyka z broni niepalnej. Hmmm... Ciekawe czy ktoś próbował tam strzelać z kuszy lub z łuku.






Wodospad, prawdziwy wodospad, wyglądający jak wyjęty z górskiego krajobrazu. Tymczasem był to środek wioski, bardzo podobnej do tej ze zdjęcia:
(Obrazek podprowadzony polskiemu przedstawicielowi Stamperii) 

Wiem, że to co najmniej dziwne chwalić się jesiennym kwiatkiem na wiosnę, ale co ja poradzę że kwitnie mi tak ładnie... Jeśli pogoda pozwoli, jutro spróbuję Mężysko zabrać na spacer w celu upolowania żonkili.
Strasznie mi się podobają te kolorowe szkiełka, szkoda że na zdjęciu nie błyszczą:
Jeszcze chciałam zrobić zdjęcie papierów deku, które dostałam od Agnieszki i kupiłam w Polsce, niestety aparat się wypiął bezpodstawnie (twierdzi że baterie są rozładowane, no jak on może...).
Jeśli chodzi o kurczaka nieprzystającego do pozostałych, kwiatowych, motywów - cóż. Pochodzi z tej samej serwetki, więc pasuje i już :-)
Ada ma dzisiaj imieniny i dobry humor, więc rozdaje cenne prezenty. Główną nagrodą jest wianek widoczny na fotce.
Zdjęcie jak zwykle nijakie, ale co tam :-)
O, znowu sypie :-) Anglicy w tym roku przeżywają katastrofę klimatyczną. Śmiać mi się chciało gdy tu spadło 10 cm śniegu i temperatura do -3*C. Metro w Londynie zasypało, zamknięto szkoły, u Mężyska w firmie pustki, bo tylko on i szef dotarli do pracy... Gdy byłam nauczycielką w wiosce na Podbeskidziu to szkołę zamknięto na dwa dni kiedy temperatura zjechała do -20. Huhuha, nasza zima zła! 

(Zdjęcie z flickr: Tony Worrall Foto's photostream)