Hmm, nie miałam odpowiedzi na to pytanie. Sama odkąd tu żyję, zastanawiam się, co to jest moda i czy ma ona służyć ludziom, czy wręcz przeciwnie. Z obserwacji wysnułam wniosek, że istotą wybierania ciuchów nie jest tutaj chęć podkreślenia atutów i ukrycia ewentualnych mankamentów urody, a fakt, że któryś 'celebryt' wyskoczył w podobnym ciuszku w niedzielnym tokszoł. Ogromne kobiety noszą tu ciuchy wyglądające nieźle co najwyżej na dziesięcioletnich uczennicach. Letnie bluzki i kiecki są ciężkie od cekinów i prawie-że-diamentów, podobnie obuwie. Buty kupuje się bo: 1. ładnie wyglądają i nieważne, że się nie umie chodzić na obcasie 15 cm, 2. są modne, 3. łatwo je (klapki, balerinki) wsunąć na stopy i nie trzeba się schylać, a to problem przy 120 kilo żywej wagi. Stąd na przykład babeczka w balerinkach w środku grudnia jest widokiem oczywistym, a jej koleżanka w tym czasie nosi rozczłapane i zdeformowane walonki z futrem wewnątrz i na zewnątrz do tiulowej tuniki w kwiaty. Typowym widokiem jest wystająca z ogrooooomnych spodni, jadowicie-różowa proca ze stringów. Heh, moje BMI plasuje mnie wśród osób z początkiem otyłości, tymczasem nieraz byłam celem spojrzeń pełnych aprobaty, gwizdów i klaksonów samochodowych. Zyskałam na urodzie, wystarczyło przemieścić się o niecałe 2 tysiące kilometrów... A dzisiaj akurat obserwowałam zagęszczenie kobiet o słowiańskiej urodzie (grupa pracownic magazynu Marks&Spencer, głównie Słowaczki, Czeszki i Polki, jedynie kilka Brytyjek) i reakcje przechodzących facetów. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć!
Na zdjęciu babeczka w typowym, brytyjskim, letnim (temperatura jakieś 35*C) obuwiu:


*Ta 'koronka na świeczkę komunijną' to taka kusa spódniczka z tiulu, trochę podobna do świeczkowej ozdoby.
Ja to z tych co Twój chłop - też mnie nie interesuje cudza aparycja ale w takich butach w lecie. Toż bym się chyba ugotowała.
OdpowiedzUsuńTam naprawdę tak chodzą, to nie był odosobniony przypadek ? !!
Matko !!!
O zgrozo !!!
OdpowiedzUsuńJuż mi gorąco !!!
Dlaczego to co piszesz jest mi takie znajome?? :)
OdpowiedzUsuńDoprawdy nie mam w zwyczaju oceniać innych ludzi, ale czasem kiedy przemierzam tutejsze uliczki - każdorazowo, zaskakuje mnie bezwględny brak krytycyzmu - bo jak można nazwać inaczej styl ubierania tutejszych mieszkanek??
Może to ja sama, mam za wrodzony nadmierny poziom krytycyzmu, jednak z podziwu nie mogę wyjść, kiedy mijam dziewczęta tudzież dojrzałe kobiety w strojach opisanych przez Ciebie - wydawało mi się, że poza granicami Szkocji, nie jest to aż tak rażące, ale chyba jednak myliłam się..
Cóż, co kraj to obyczaj - choć przyznam, że moje poczucie estetyki, często doznaje delikatnych wstrząsów, kiedy tak przyglądam się otaczającej mnie rzeczywistości.. na szczęście zawsze można odszukać piękno w przyrodzie.. ono nie zawodzi!!
To ja jeszcze dopiszę - ze skrajności w skrajność - kozaczki latem w tym klimacie, jakoś mnie aż tak bardzo nie rażą, w końcu zawsze może się ochłodzić ;) jednak nigdy nie pojmę, jak można zimą w piątkowy wieczór, wybrać się na imprezę w samej krótkiej spódniczce oraz koszulince na ramiączkach.. brrr.. od samego wspomnienia robi mi się zimno!!
OdpowiedzUsuńTypowa WielkoBrytanka;)) w typowym obuwiu letnim nabawi się typowej grzybicy i na zdrowie. Ale tak sobie myślę, czy te wypasione ciotki ze zdjęcia, otłuszczone jak mleko prosto od krowy- nie są typowym przykładem społeczeństwa konsumpcyjnego o którym ostatnio klepałyśmy???Na moje oko, coś jest na rzeczy...ale kultura pt.- zeżreć/ beknąć, kupić/wyrzucić jest nam, pięknym i powabnym, oszczędnym, zaradnym Polkom raczej obca...i niech tak pozostanie, amen!:D
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńSkąd ja te widoki znam...w Irlandii panuje ta sama moda.Czasami aż buzię otwieram ze zdziwienia,kiedy widzę w co ubierają się młode i stare Irlandki.A walonki to u wszystkich są na porządku dziennym!Najlepiej,żeby były takie rozczłapane,bo takimi się lepiej szura po chodniku.Najlepiej mają małe dzieci,bo one właściwie bez butów paradują w wózku,czy na dworze 5 stopni czy 35.
Pozdrawiam i tak sobie myślę,że może na poprawę humoru blogowiczek,założę bloga o modzie na wyspach,będzie na co popatrzeć!!!
Kasandro, te 'letnie' butki to nie jest odosobniony przypadek - wtedy to by była ekstrawagancja i tyle. To po prostu jest 'trędi'. Aż się boję pomyśleć, co żyje w tych butach...
OdpowiedzUsuńAniu, z oczami jak spodki obserwowałam 'clubbingujące' babeczki w listopadzie, w Liverpoolu. Do dobrego tonu należy wypić jednego drinka w knajpie i iść do następnej - w sukienkach na ramiączkach, złotych sandałach na szpilkach - bez rajstop, bo musi być widać pomalowane paznokcie... Ja marzłam w ciepłej kurtce, a stada kobiet potykały się na tych szpilkach w zimnym wietrze i szły dalej się lansować. Byłam zdziwiona, ale czy to moja sprawa?
Lejdik, ja też jestem dosyć dobrze odżywiona, nie pozwalaj sobie na temat wypasionych ciotek ;-p
Paulo, dzięki za wizytę! Te dzieci to osobny temat, zgroza mnie ogarniała, gdy w zimie okutana w ciepłe szmaty matka pchała wózek z maleństwem w cienkim skafanderku, bez czapki, rękawic i szalika. Zgroza! :-(
ooo... jak milo, że Twój mąż uważa że Polki ładnie się ubierają. ja mam niestety inne zdanie;)...w mojej wioseczce na każdym kroku spotykam "Brytyjki" po 200 kg żywej wagi w ciuchach w które sama miała bym kłopoty wejść. Leginsy przy udach nosorożca to mały pikuś...jak nic Białe Glisty krążą wokół mnie.
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej mam tło ;)
Uśmiałam się.Masz "lekkie" pióro. Oglądam programy brytyjskie w tv i przeważnie panie tam są otyłe, nieładnie i nie ubrane. Sama nie lubię się stroić ale ogólny look muszę miec jako taki.Nie może mi sadełko wypływać, ramiona przykryte, bo okrągłe, zakryte kolana bo pulchne itp. W zasadzie nie obchodzi mnie kto w co sie ubiera, ale czasem ludzie spojrzeliby w lustro!
OdpowiedzUsuńDzięki za poprawę humoru i samooceny z rana ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ivonn
Przeczytałam, humorek od razu mam na 100%, a mój kochany zawsze mi mówi, że jestem za bardzo krytyczna dla siebie, lepiej tak niż nie widzieć to co widać...
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się historyjka opowiedziana mi kilka tygodni temu przez kuzyna. Otóż był on na badaniach kontrolnych w Instytucie Kardiologii. W pewnym momencie do poczekalni wkroczyła duża kobieta ubrana w kusą mini, kabaretki, klapeczki na mega obcasie. A całości dopełniała bawełniana bluzeczka opinająca obfity biust owej pani. Napis na bluzeczce wieścił światu:
OdpowiedzUsuń"Kto nie ma brzucha kiepsko rucha"
Aha! Pani ta miała jak się okazało 60 lat (brat podsłuchał przez uchylone drzwi od gabinetu ;-) )
Pff- Ty Daisy, Ty jesteś odżywiona???Nie schlebiaj sobie, Ty jesteś po prostu zdrową kobietą:P
OdpowiedzUsuńJa tez widywałam takie Brytyjki w swoim mieście, ale to jeszcze nie było najgorsze. Ubiegłej zimy w 20-stopniowym mrozie widziałam panienkę w kusej kurteczce, pod którą kusa bluzeczka odsłaniająca pas gołego ciała na wysokości nerek...oczom nie wierzyłam.
OdpowiedzUsuńJolinko - w Edynburgu (hmm.. 20 stopni mrozu to może u nas nie uraczysz.. ale około 15 na pewno, a normą jest, że wszelkie panie - na imprezy wychodzą zupełnie rozebrane - jakby był środek lata - kurteczki raczej nie zobaczysz :)
OdpowiedzUsuńJa również oczom swoim nie wierzę.. choć widzę doskonale!!
Daisy! Więcej takich postów poproszę! :D
OdpowiedzUsuńOd razu humor mi się poprawił! I lustro jakieś przyjaźniejsze :D
I pomyśleć, że tak przemy żeby ten Zachód dogonić.... Może lepiej nie?
Pozdrawiam cieplutko
Kochana, zdjecie swojskich lejdis to jakis sabat anorektyczek za przeproszeniem :):):)
OdpowiedzUsuńw porownaniu z full wypas wyspiarskim.
W dziedzinie ubiorow, od dziecinstwa mi wtlaczano w glowe, by balerony ukrywac. grube nogi schowac...a tiule i koronki w postaci haleczki to raczej w kabarecie niz na ulicy. No ale moja babcia to przedwojenna byla. Moja corka grubo powojenna, a ubiera sie normalnie... Poprawilas mi nastroj swoja notka.Pozdrawiam!
Ja tak ogólnie, nie personalnie tym razem - nie miałam zamiaru ośmieszać tutejszych kobiet, pisałam tylko (być może z poziomu prowincjuszki) o niezwyczajnym dla mnie braku stylu, własnej inwencji i bezkrytycznym przyjmowaniu trendów przy jednoczesnym braku zahamowań w odsłanianiu ciała :-) Nie raz spotkałam się z opinią, że Polacy uwielbiają wytykać czyjeś wady i przywary oraz porównywać 'o ile są lepsi'. Jak widać - i mnie to nie ominęło - ja także poprawiam sobie nastrój porównując swoją tuszę do tutejszej przeciętnej. Życie w innym kraju prowadzi jednak do tych porównań nieuchronnie... Jest wiele rzeczy, które mnie w Wielkiej Brytanii zdziwiły, nie spodziewałam się chociażby takiego zacofania technologicznego, które tu widzę. Będę jeszcze o tym pisać, w końcu bloga założyłam po to, by uporządkować swoje wrażenia :-) Jest tu jednak wiele rzeczy, które powstrzymują nas od powrotu do Polski, i nie są to tylko większe pieniądze. Naprawdę bardzo lubię ten swój nowy kraj :-)
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć. Już myślałam, że ja przy mojej dużej(!!) wadze i skłonności do jej tuszowania (np. dłuższymi bluzkami) jestem jakimś freakiem. Cieszę się, że to jednak nie prawda ;) i że w Polsce takie wieloryby (przepraszam za słowo!) w siatkach jednak są ekstrawagancją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Wawy!
witam...
OdpowiedzUsuńdo całej dyskusji dodam od siebie jeszcze jedno - przecież w Polsce ogromnym powodzeniem cieszą się angielskie ciucholandy - ktoś u nas te ich ciuszki jednak kupuje :)
a z własnych obserwacji to wydaje mi się, że "brak zahamowań" to w tamtejszym rozumieniu często ma oznaczać "jestem świetny, asertywny i oryginalny" i jest cechą, z której jest się dumnym
...ale słuszności biustów to angielskim kobietom odmówić nie można :)
pozdrawiam,
ushii
ushii, w Polsce ciucholandy w ogóle mają większe powodzenie niż w UK, z oczywistych powodów, nie ma potrzeby się nad tym rozwodzić. Ja sama jestem gruba i kupowałam ciuchy w ciucholandach. Jestem mocno zakompleksiona i zazdroszczę angielskim kobietom pewności siebie, ale brak zahamowań to nie asertywność, moim zdaniem - z perspektywy kobiety w średnim wieku to raczej brak wyobraźni i dobrego wychowania. Nie jest to jednakże tutejszy, lokalny problem, przez parę lat pracy w szkole obserwowałam i u nas podobne tendencje - coś, co dla mnie jest zdziczeniem obyczajów, a dla małolatów sprawą zupełnie normalną. W Polsce rośnie pokolenie ludzi bez zaściankowych kompleksów, i bardzo dobrze. Fajnie jednak, gdyby powodem dumy dla małolaty było coś więcej niż tatuaż na piersi rozmiar 36 GG (to mój rozmiar, polskie kobiety też miewają słuszny biust ;-) )
OdpowiedzUsuńSerdeczne!
A ja Wam chyba popsuję humor z samego rana. ;P
OdpowiedzUsuńKto w co się ubiera nie chcę wnikać. Nie chciałabym, żeby ktoś mnie komentował, więc innych nie będę. Natomiast jeśli chodzi o bieganie pół-nago po mrozie - no cóż, Brytyjczycy są niewątpliwie bardziej odporni na chłód i być może nabijają się z polskich 'ciepłych kluch'. ;P Chłód jest po prostu zdrowy - co przekłada się na długość życia, przemianę materii, odporność organizmu itd.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, ale jakoś mi wszystko obgadywactwem trąciło.
Obgadywactwem, Siorko? Siedzę u siebie na grzędzie, podpisana imieniem i nazwiskem, i wyrażam swoje opinie. Inni robią to w komentarzach nie chowając się po kątach i nie sycząc sobie nawzajem złośliwości do uszu... Ty też jesteś obgadywana, niezależnie od własnej dobrej woli - i rzadko odbywa się to tak mało agresywnie, jak tutaj :-) Humoru mi nie zepsułaś, bo to głupota obrażać się na odmienne poglądy, natomiast bieganie na golasa po pijaku z knajpy do knajpy to jest lansiarstwo, nie krzewienie zdrowego trybu życia. Musisz mnie wreszcie odwiedzić i zobaczyć z bliska, na czym to polega ;-)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że chłód jest zdrowy - od lat zimny prysznic po ciepłym.
No to się pakuję i jadę na wyspy , coby samoocenę poprawić sobie .Myślę ,że kilka dni wystarczy ,a słowem się nie odezwę przez kilka lat na temat swoich wałków .
OdpowiedzUsuńHumor mi się poprawił a proca ze stringów to już był cios poniżej pasa ....leżę na deskach...
My, Polki jesteśmy chyba bardziej krytyczne w samoocenie ,co pewnikiem wiąże się z jedną z naszych wad narodowych - uwielbiamy narzekać ( z czym staram się walczyć )
To ja już wolę być trochę zakompleksiona , niż pokazać się w koronce na świeczkę komunijną i kabaretkach ....brr,na samą myśl, ciarki mnie przeszły .
Pozdrawiam.
Czego w UK mozna pozazdroscic, to sklepow ze stanikami na biusty 34H...takie jak moj. I nie sa to 2 namioty bynajmniej..
OdpowiedzUsuńIto, z Twoim talentem jeszcze chcesz sobie poprawiać samoocenę? Poczytaj komentarze do swoich zdjęć, zrób listę osób zachwyconych Twoimi wynalazkami i się odpręż ;-)
OdpowiedzUsuńElu, przecież wiem, że to nie namioty :-) A jaki piękny stanik Panache kupiłam sobie ostatnio na wyprzedaży za jedyne 4 funty! I mogę grymasić, co mi się podoba/nie podoba, a nie nosić cokolwiek dorwę na targu! Tyle że ciuchy ostatnio widuję jakieś nieciekawe :-/