środa, 24 czerwca 2009

Gugiel ustąpił na chwilę...

...i wpuścił mnie na moje konto. No to szybko o ostatnich wrażeniach.

Wsiadłam do samolotu ok. godz. 14 w Liverpoolu, czyli o tutejszej trzeciej. Lot jak lot, oprócz ostatnich piętnastu minut, gdy lecieliśmy w chmurach tak gęstych, że nie było widać skrzydła. Rzucało maszyną w te i wewte, więc siłą rzeczy zaczęłam myśleć o ostatniej, spektakularnej katastrofie. Pilot jednakże wylądował miękko i fachowo.

Czyli że byłam w kraju. Tym razem skazana zostałam na podróż komunikacją publiczną, bo Joli rozkraczyło się auto, Ewa ma jazdę bez trzymanki przy remoncie, a Miśki są w Chorwacji. Wsiadłam zatem do autobusu komunikacji lokalnej, katowickiej, i na razie wszystko było bez zarzutu. Czysto, miły kierowca, trasa do dworca PKP pokonana została bezstresowo.

I tutaj się skończyła moja pogoda ducha. Wlazłam na katowicki dworzec i z miejsca odechciało mi się wszystkiego. Targałam dwie ciężkie walizy, zanim znalazłam kasy, musiałam je taszczyć po jakiś schodach. Stanęłam przed kasą, przede mną dwie osoby... Stałam 15 minut! Panienka za szybą sprzedawała skomplikowany bilet, klikała w ekran dotykowy, a ceny biletów obliczała na kalkulatorku! Litości! Dlaczego tak? Poza tym nie miała żadnego głośniczka, pan przede mną schylał się do takiego mikroskopijnego okienka, zgięty w pół bił pokłony na chwałę PKP i usiłował dojść do porozumienia z panią w kasie. Nie było jej słychać nic a nic, nawet nie dało rady czytać z ruchu warg, bo miała tik nerwowy!

No dobrze, kupiłam bilet. Ostatni posiłek jadłam wcześnie rano, chciałam kupić coś do jedzenia. Przeszło mi, jak zobaczyłam dalszą część dworca, brud i żuli. Następnie usiłowałam dowiedzieć się, z którego peronu odjeżdża pociąg do Bielska, niestety, nie było informacji na tablicy odjazdów, a także nigdzie nie widać było plakatów z rozkładem jazdy! Korytarz prowadzący do wejść na perony wyglądał jak po kataklizmie, brakowało jedynie szczurów przemykających pod ścianami. Wlazłam wreszcie na peron, z którego zazwyczaj jeździłam - tam znalazłam plakat z rozkładem, okazało się, że muszę zmienić peron. No to znowu jazda z walizami 10 i 15 kg... Aha, lał deszcz, daszki na peronie ciekły, było już ciemnawo, ale za to bez oświetlenia. Przeczekałam prawie godzinę, podstawiono staaaareńki skład do Bielska, wsiadłam. Ciemno jak w tyłku, podśmierdywało z lekka, ale mistrzostwo było dopiero, jak ten 'pociąg' ruszył - takiego wizgu, huku i odgłosów darcia stalowych blach nie słyszałam jak żyję... No i poooooszedł, z prędkością chorego ślimaka. Raz przyspieszył, na jakieś półtorej minuty, potem wlókł się jeszcze wolniej. Czytać się nie dało, bo PKP oszczędza na żarówkach, a zgodnie z porą dnia było jeszcze jasno, co z tego że lało i wisiały czarne chmury. W końcu, jak już zaczęłam się cieszyć, że jest blisko, zatrzymał się w Pszczynie i stał przez dwadzieścia minut... Gdy wreszcie dotarłam do Ewki, to zanim rzuciłam się jej na szyję, przez dziesięć minut przeklinałam i urągałam na PKP! 

I tyle moich pierwszych wrażeń :-( Polska jest piękna, Bielsko nawet w deszczu wygląda cudownie, mimo iż wszędzie są remonty dróg, a centrum pachnie mokrym betonem. Natomiast od strony torów wszystko przypomina horror, senny koszmar. Zdewastowane budynki i urządzenia, śmierdzące dworce, wszędzie jakieś ciemne typy i brak ludzi, do których można się zwrócić o pomoc. Po dworcu w Katowicach przemieszczać się mogą jedynie sprawni ludzie, człowiek na wózku nie dostanie się nawet do głównej hali, nie mówiąc o peronach. Ostatnio przez Katowice jeździłam lata temu, myślałam że od tego czasu zmieniło się coś na lepsze. Nic z tego, jest tylko gorzej, a może to mnie się zmieniły standardy...

(Powyższe zdjęcie dworca PKP w Katowicach ściągnęłam ze strony uppersilesian.blogspot.com, tam też jest więcej zdjęć)

13 komentarzy:

  1. No to witaj w Ojcowiznie :)
    Ja bylam niedawno w Katowicach na dworcu, i od tamtego czasu unikam jak ognia...Niestety, na wiekszosc dworcow w Polsce moga dostac sie tylko pelnosprawni bez walizek, Ci inni byc moze maja jakas droge kanalami, ale ja nie wiem, gdzie te drogi sa dla tych innych.
    Kochana, wypoczywaj i nie daj sie stresowi. Pozdrawiam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyna nadzieja w obiecywanym remoncie w/w:) Z moich doświadczeń wynika, że najgorszy jest nocą i zimą. Strach się bać. Miłego pobytu! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja byłam w Katowicach na dworcu 11 lat temu, ale tego "zapachu" nie da się zapomnieć. Jak widać, są w Polsce rzeczy niezmienne... mimo Euro2012 ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Racja,racja wstyd.Może być gorzej bo lepiej chyba nie będzie.Żałosne.Superowo Ty to opisujesz te teksty przynajmniej troszkę mi humor poprawiłaś.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Fakt fatem to zdjęcia zpiera dech w piersiach:)
    Polskie uroki...

    OdpowiedzUsuń
  6. Sie naczytałam.... Bo miałam zaległości... Niestety w drugiej części opowieści o patentach brytyjskich fotek nie dane mi obejrzeć.... Ale może się jeszcze uda.
    A naszej dworcowej rzeczywistości komentować nie będę. Ale też niedługo czeka mnie podróż pociągami (2 przesiadki). Mam nadzieję, że przeżyję ;)
    Trzymaj się Kochana i nie dawaj!

    OdpowiedzUsuń
  7. Miejmy nadzieję, że już wszystkie kolejne dni będą obfitowac w sympatyczniejsze doznania (pierwsze koty za płoty, teraz może byc już tylko lepiej)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na dworcu w Katowicach jest gorzej niż było, a tyle było gadania o remoncie. Niestety na gadaniu się na razie skończyło.
    Życzę miłego pobytu i milszych wrażeń:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam serdecznie !!!

    Bielszczanka

    OdpowiedzUsuń
  10. Jednym słowem - witajcie w naszej bajce...

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana,zasmakowałaś Zachodu,to teraz masz porównanie.Ale nie wszędzie tak jest.Zapraszam na dworzec do Białegostoku,prawdziwy luksus,chociaż niektórzy uważają,że my ze wschodu to 100 lat za M....Dużo zdrówka życzę :c)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dworzec w Katowicach ma być remontowany.Kiedyś to był gigant.Robił wrażenie. A poza tym szlajasz się po obcych Landach i śmiesz krytykować nasze polskie??? :-) My som 50 lat za murz..... za Europą i ja powoli gonimy, a ona ucieka i ucieka.

    OdpowiedzUsuń
  13. zapraszam na nasz...po remoncie jest;)
    http://miasta.gazeta.pl/bialystok/5,35234,5618634.html

    ciekawe jak długo będzie tak wyglądał;)

    OdpowiedzUsuń