Duśka właśnie z Burgundii wróciła i zaprosiła na wino - pomyślałam, że do tego wina pasowałaby skrzynka... Zrobiłam ją wczoraj starą metodą - zerżnąć co się da. Przecierki od Jednoskrzydłej, deku na gazie od AgiB. Gaza wyszła dość niechlujnie, na początku te 'luźne' nitki mi się podobały, potem już nie dało rady ich oderwać. I zdjęcia kiepskie, bo nie ma słońca, ale co tam. W ogóle skrzynka made in China z wyciętą pośrodku szparą w formie flaszki - nie wiedziałam jak tę dziurę zamaskować. Zatem deku jest na kawałku tkaniny usztywnionej klejem i farbą, na to gaza + metoda Agi, potem winogronko i lakierowanie, na koniec przykleiłam całość do skrzynki na wikol. Może nie odpadnie.


Misę z poprzedniego postu spróbuję, według rady Jo-hanah, skrakować. Właśnie suszy się pierwszy step.
Jeśli nikt nie będzie nią rzucał, to wytrzyma ;-)
OdpowiedzUsuńFajna skrzynka! Ale Ty masz tempo!
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię serdecznie
Troszkę mnie u Ciebie nie było, a Ty się rozszalałaś:) Same cuda! Duuużo zdrówka Ci życzę:)
OdpowiedzUsuńJak zwykle pogodna i dowcipna. JAk ja lubię jak tak piszesz....
OdpowiedzUsuńCAłuję i życze zdrówka.
A skrzynki na wino tak w ogóle to jakiś chory wymysł. Nigdy nie wiadomo do czego to służy, jak to pomalować.