środa, 3 lutego 2010

Kolejny sygnał życia ;-)

Żyję, serio serio. Po prostu pora roku taka, że pisać się nie chce. Ale idzie wiosna, o czym poniżej.

Najpierw słów kilka, co się dzieje. Doszliśmy mianowicie z Krasnoludem do wniosku, żeśmy za grube som. Wniosek oczywisty, a utrwalił się jeszcze po tym, jak Kuba zawiesił w przedpokoju lustro - na przemyconych z Polski hakach. Zatem postanowiliśmy podjąć pewne kroki w celu, khem khem, wysmuklenia sylwetek. Kuba zaczął działać parę tygodni temu, twardziel, wstaje trzy, cztery razy w tygodniu nad ranem i biega, mimo ciemności, mrozów i wyjących wilków. Ja taka wytrwała nie jestem, usiłuję ćwiczyć callanetics i z grubsza zdrowo się odżywiać. Z grubsza, bo nikt, kto mnie zna, nie uwierzy, że jestem w stanie żyć bez piwa. No, ale efka namówiła mnie na zakup garnka parowego, a Minstrella wspiera przykładem, więc pożeramy teraz głównie brokuły, groszek, fasolę, brukiew, kalafiory, brukselkę oraz ryby i drób na parze. Od paru tygodni, nie od wczoraj, więc już z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że się utrwaliło i smakuje. Na razie jakieś dwa kilo mniej :-)

No i zaczęliśmy jeździć na basen. Na razie zwiedzamy okolicę i patrzymy, gdzie nam fajnie. I znowu zdziwienie, jak bardzo UK odstaje technologicznie od Polski. Zaliczyliśmy cztery tutejsze baseny i w żadnym mi się nie podobało. Przede wszystkim warunki sanitarne są poniżej mojej normy, w szatniach brudne linoleum, ściany z pustaków pomalowanych olejną farbą... Prysznice zarośnięte kamieniem (mam nadzieję, że tylko...), ludzie ładują się do wody prosto z szatni. Same baseny, hah... Woda - dla zimnolubnej Ciotki - za ciepła, pływam jak mucha w smole. Jeden z basenów zaprojektował jakiś totalny kretyn - na obu końcach jest ok. 80 cm głębokości, w środku - 180 cm! Nie wymyśliłam, że na basenie może być taka pułapka, widząc z jednej strony ludzi stojących w wodzie po uda, wlazłam z drugiej strony, prosto z drabinki plumknęłam do wody i przywaliłam kolanem w dno. Poza tym - wszędzie chlor wyżera oczy i niszczy włosy, buuu... No i brak takich miłych urządzeń jak bicze wodne, masaże i jaccuzi, w których siedzą kumochy i nie zabierają miejsca pływakom. Bo oczywiste, że każdy pływa swoim tempem i basen jest dla każdego. Nawet nie bardzo się śmiałam widząc ludzi pływających w okularach korekcyjnych. Ale wczoraj dostawałam piany - gdy do basenu o standardowych wymiarach wlazły dwie pary emerytek, które pływały obok siebie i bez przerwy, ale to bez przerwy, gadały. Gadając nie da się pływać szybko, ale to jeszcze nie byłby problem, gdyby zajęły jeden pas. Tymczasem nie było lin rozdzielających, więc jedna para babć, przemieszczająca się odrobinę szybciej niż druga, uznała, że nie będzie się bawić w wyprzedzanie i wpakowała się na środek basenu zajmując miejsce tym, którzy rzeczywiście chcieli popływać. Grrrrrrrrr...

Co do zapowiedzianej wiosny - oto parę zdjęć z wybrzeża w Dorset, gdzie wybraliśmy się na spacer w ostatnią sobotę. Słońce, wiatr, opaliłam sobie dziób, ale wbrew pozorom było bardzo chłodno.

10 komentarzy:

  1. jak się teleportować do Ciebie? klify wapienne, stary cmentarz (zimno zniosę mam dobre buty i kurtkę na -30oC) - zniesiesz niespodziewanych gości (mogą być nawet do jedzenia brokuły, bo mi też tu i ówdzie mniej siebie by się przydało)

    dobrze, że się odezwałaś bo miałam podejrzenie, że spadł kwaśny śnieg i przeżarł kable do internetu :o))))

    OdpowiedzUsuń
  2. ..ja też tam chcę!!!! I to bardzo!!!
    ...Pozdrawiam cieplutko!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie traktuj tego personalnie, ale ja się do Ciebie nie wybieram. Po pierwsze ta para w garnku- ilez to trzeba mieć samozaparcia, ten tylko się dowie co mu doopa urosła- i ja Cię bardzo podziwiam i szacun dla Cię za ten wyczyn heroiczny!!
    Po 2- co za przebiśniegi tam u was rosną??W lutym?? Anomalia jakieś, u nas jest przyjemnie i śnieżno, rury w piwnicy zamarzają i to ja rozumiem bo tak powinno być w zimie;)) A już te emerytki w basenie to w ogóle rozpacz jakaś...Pewnie i grube i nietopliwe, no kolejny powód do załamki;))
    Kochana, trzymaj się tam ciepło, pisz częściej i nie zapominaj o nas niebożątkach co tu w tych zamieciach i zawiejach trwamy!:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne zdjęcia!!! :)

    też zastanawiam się nad chodzeniem na basen ale po tym co tu przeczytałam zastanowię się jeszcze co najmniej kilka razy, straszne

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu Jednoskrzydła, zapakuj się do samochodu AgiB, wybiera się do mnie w kwietniu, możecie przyjechać razem :-)

    Aniu z jezior, Ty masz bliżej ze Szkocji, przyjeżdżaj :-)

    Ha, lejdik! W tym roku jest CIĘŻKA ZIMA, rok temu widziałam pierwsze żonkile w grudniu! Basenowe emerytki były raczej estetyczne, tylko ze słowotokiem, niestety. Dżizas, a tydzień temu widziałam parkę emerytek siedzących na krawędzi basenu z nogami w wodzie i kłapiących dziobami przez cały pobyt. Ciekawe zajęcie za 3,50 ;-)

    Mollik, może w Twoich okolicach są fajne baseny, sprawdź!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ Ci zazdroszczę samozaparcia, mnie też przydałoby się tu i ówdzie zrzucić ale ciężko, żarełko lubię no i pocić się przy ćwiczeniach zaś wręcz przeciwnie ... choroba

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie mogę: przebiśniegi!!!!A u nas śnieg po pacy i obiecują więcej.
    Podziwiam zaparcie....w jedzeniu parowańców, ale czasem schabik pieczony....nie skusi? Zapraszam :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bosz... A ja w ostatnie dni zaliczyłam lazanię, sandey rołst (taka restauracyjna porcja...), tort czekoladowy, puchar lodowy, trochę ginesa, sporo cocacoli, żurek, sałatkę jarzynową z majonezikiem ofkors... Chyba dziś wyciągnę gar parowy i sprawdzę, czy jeszcze działa...

    Co do widoków, właśnie sobie uświadomiłam, że owszem podobaja mi się, zdjęcia ładne itd., ale jakieś takie normalne dla mnie. Tak jakby mi się opatrzyły. Jtak zdjęcia Beskidów teraz pooglądała, albo Tatr, to chyba bym się bardziej podniecała niż angielskimi widokami.
    Na początku owszem, angolskie widoki mnie zachwycały, (nawet architektura, na którą teraz nie moge patrzeć, mi się podobała), a teraz jakoś mnie to mniej zachwyca.
    Też tak masz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj cieszę się ,że żyjesz:)Problemy diet i głodówek mam na szczęście z głowy, ot, taki dar natury:)Życzę samozaparcia i konsekwencji w stoswaniu garnka:)Widoki cuuudnnne...tylko pozazdrościć.
    Uściski przesyłam

    OdpowiedzUsuń