To park, długi i nieco bagnisty, ale wygląda całkiem jak las i jest w ŚRODKU wielkiego miasta :-) Grzybów nie stwierdzono...
...tylko jakieś borostwory...
Tę różę wypatrzyliśmy po wyjściu z 'lasu'. Romantyk zapewne westchnąłby na temat piękna southamptońskiej jesieni, ja jednakże rozpaczam nad winem z dzikiej róży, którego nie zrobię w tym roku (ale będę wiercić dziurę w brzuchu Krasnoludowi, może kupimy niezbędne akcesoria...)
Taki widok zaskakuje po wyjściu z parku...
Ciotka nawet znalazła na plaży kamyki do zbierania...
...ale tu brutalna rzeczywistość - Southampton to miasto portowe :-)
Wystarczy jednak oddalić się od zatoki o kilka uliczek - oto mały, wiejski kościółek...
...i całkiem pogodny cmentarz tuż obok.
...tylko jakieś borostwory...
Tę różę wypatrzyliśmy po wyjściu z 'lasu'. Romantyk zapewne westchnąłby na temat piękna southamptońskiej jesieni, ja jednakże rozpaczam nad winem z dzikiej róży, którego nie zrobię w tym roku (ale będę wiercić dziurę w brzuchu Krasnoludowi, może kupimy niezbędne akcesoria...)
Taki widok zaskakuje po wyjściu z parku...
Ciotka nawet znalazła na plaży kamyki do zbierania...
...ale tu brutalna rzeczywistość - Southampton to miasto portowe :-)
Wystarczy jednak oddalić się od zatoki o kilka uliczek - oto mały, wiejski kościółek...
...i całkiem pogodny cmentarz tuż obok.
Spacer był fajny i przeżyliśmy tylko jedno rozczarowanie - okazało się, że w okolicy nie ma żadnego porządnego pubu w rodzaju naszego 'Jelonka' z Warrington. A miałam chęć na 'pint of ale' na świeżym powietrzu...
A, i jeszcze historia z życia Ciotki:
Z Krasnoludem jesteśmy parą od kilkunastu lat, prawdopodobnie czternastu. Po jakimś czasie wspólnego życia wzięliśmy ślub i fajno :-) Ostatnio nawet, 17 października, świętowaliśmy rocznicę. Jakież było więc nasze zdziwienie wczoraj, 19 października, gdy zadzwonił Kisiel z życzeniami z okazji rocznicy ślubu (nie to, żeby pamiętał sam z siebie, po prostu ma pamięć zewnętrzną, która mu wysyła informacje o rocznicach). Zdziwiona Ciotka przegrzebała więc papiery i znalazła odpis aktu ślubu. Szok!
Okazało się, że rocznicę ślubu rzeczywiście mamy 19-go, i była to SIÓDMA rocznica, nie ÓSMA, o czym byliśmy przekonani.
Wydaje mi się, że normalne kobiety pamiętają o takich sprawach...
A, i jeszcze historia z życia Ciotki:
Z Krasnoludem jesteśmy parą od kilkunastu lat, prawdopodobnie czternastu. Po jakimś czasie wspólnego życia wzięliśmy ślub i fajno :-) Ostatnio nawet, 17 października, świętowaliśmy rocznicę. Jakież było więc nasze zdziwienie wczoraj, 19 października, gdy zadzwonił Kisiel z życzeniami z okazji rocznicy ślubu (nie to, żeby pamiętał sam z siebie, po prostu ma pamięć zewnętrzną, która mu wysyła informacje o rocznicach). Zdziwiona Ciotka przegrzebała więc papiery i znalazła odpis aktu ślubu. Szok!
Okazało się, że rocznicę ślubu rzeczywiście mamy 19-go, i była to SIÓDMA rocznica, nie ÓSMA, o czym byliśmy przekonani.
Wydaje mi się, że normalne kobiety pamiętają o takich sprawach...